Forum Hp0 Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Hogwart Ujawniony
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Odpowiedz do tematu    Forum Hp0 Strona Główna » Literatura i Komiksy Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Hogwart Ujawniony
Autor Wiadomość
Xandrel
Zaufany forumowicz
Zaufany forumowicz



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Ziom

Post
Rozdział #5
------------
17 Stycznia, 1996
Kryjówka Śmierciożerców
Colombo, Sri Lanka

------------

Damodharan Dilmi miał dość czekania. Był uwięziony w Azkabanie przez dwadzieścia lat i
znosił okropne tortury z rąk dementorów. Jednak nadal był wierny Lordowi Voldemortowi.

Wielu z jego bratnich Śmierciożerców w Azkabanie było zdruzgotanych gdy Voldemort był pokonany
przez małego niemowlaka, Harry'ego Pottera. Dilmi uważał ich za słabych i tępych.
To, że wielki mężczyzna był unieszkodliwiony nie usuwało potrzeby by Czarodzieje rządzili światem.
Mugole byli niekompetentni, z tego co wiedział. Nie byli odpowiednio dojrzali by być w pozycjach władzy.
Czarodzieje, z dostępem do magii, mieli odpowiedznią wiedzę.
Zatem obowiązkiem czarodziejów, było odebranie mugolom władzy.

Dilmi siedział tak, sfrustrowany, przez wiele, wiele lat. Jakby to nie było dość, sytuacja się
pogorszyła dwa i pół roku temu, gdy czarodziej z jasnej strony, Syriusz Black, uciekł z Azkabanu
w swe animagicznej formie.
Pamiętał w jakimi gniewie wtedy był. Nie tylko jasna strona dostała kolejnego sojusznika,
ale dementorzy od tamtego czasu zwiększyli swe wysiłki w torturowaniu więźniów, wiadomo w jaki sposób.

Wszystko się zmieniło ponad rok temu. Dilmi poczuł jak Mroczny Znak na jego ręce zaczął boleć.
Słyszał jak jego bracia Śmierciożercy w innych celach krzyczeli.
Pamiętał jak cieszył się z wieści, że Voldemort zdołał wrócić.
Wiedział, że wkrótce Czarny Pan uwolni ich z więzienia.

Ten czas nadszedł kilka tygodni temu, kiedy grupa zbuntowanych dementorów i Śmierciożerców
zdołała wydostać się z Azkabanu. Kilka dobrych czarodziejów zostało zabitych podczas walki,
tajemna wiedza o Voldemortcie zabrana przez nich do grobu.
Jednakże dementorzy zostali zneutralizowani przez swoich pobratymców, więc jedyne co zostało
do zrobienia, to wymordowanie strażników.
Było to dziecinnie łatwe, ponieważ „dobrzy” czarodzieje nie używali Avady Kedavry, tylko głupiej Drętwoty.

Dilmi zagrał ważną rolę w ucieczce. Udało mu się użyć Imperiusa na jednym z Aurorów i zmusić go
do odwołania posiłków dementorów.
Tak długo jak było mało tych bestii, szala zwycięstwa przechylała się na stronę więźniów.
Zadaniem Dilmiego było właśnie utrzymanie tej pozycji.

Kiedy w końcu był wolny z Azkabanu, wrócił do domu, do Sri Lanki i spędził następne dwa tygodnie
gromadząc sojuszników z całego Indyjskiego subkontynentu.
Znalazł się teraz w pozycji gdzie miał pod sobą dość dużą liczbę Śmierciożerców, którzy tylko czekali by zemścić się na mugolach i szlamach.

Nie słyszał zbyt od Voldemorta od czasu ucieczki. Wiedział jednak dość, by wnioskować, że Czarny Pan
jest zadowolony z jego działań. Dilmi był zaskoczony gdy dowiedział się, że rekrutacja Voldemorta
trwała dłużej niż jego własna. Ale było na to wyjaśnienie: Albus Dumbledore.
Dyrektor Hogwartu widział ciało Cedrika Diggory'ego i wysłuchał historii Harry'ego Potera na temat
tego co wydarzyło się wtedy na cmentarzu.
Ten stary głupiec wiedział, że Voldemort będzie szukał sprzymierzeńców po całej Brytanii i robił wszystko by go powstrzymać.

Władze Sri Lanki, jednak, nie wiedziały o obecności Śmierciożerców w ich społeczności.
Ich informacje pochodziły z Brytyjskiego Ministerstwa Magii, które oczywiście upierało się, że Voldemort nie powrócił.

To dało Dilmiemu pozycję do działania w miejscach gdzie Voldemort nie mógł.
Uznał to za swój obowiązek. Musiał pokazać światu, że Śmierciożercy to poważna siła.
Dilmi wspomniał o tym Voldmortowi i Czarny Pan, w swej nieskończonej łasce, wyraził zgodę.
Grupa Dilmiego miała możliwość przeprowadzenia pierwszego magicznego ataku w Drugiej Czarodziejskej Wojnie.

Dyskutował różne pomysły ze swoimi ludźmi i w końcu wymyślił plan.
Dwa tygodnie od dziś, mieli rzucić potężną klątwę na grupę ludzi w środku miasta.
Wtedy użyliby Imperiusa i wrobili w to mugolskich Islamskich Ekstremistów.
Dilmi jednak domagał się by rzucono w niebo Czarny Znak. Mugole uznaliby to za fajerwerki, ale czarodzieje wiedzieliby o co chodzi.

Wybrali jeden z trzech celów. Głównym celem był Centralny Bank, ponieważ atak nie tylko krzywdził
ludzi ale także ekonomię. Jeśli Bank byłby niedostępny, to drugim celem było centrum sportowe,
które dawało szansę na większą liczbę zabitych. Gdyby wszystko zawiodło, zostały jeszcze centra handlowe.

Voldemort dobrze planował. Odwrócił uwagę Dumbledore'a i silnych Brytyjskich władz podczas gdy
tajni agenci Czarnego Pana na całej planecie przygotowywali się. Dilmi miał nadzieję, że ten atak
uczyni go prawą ręką Voldemorta.

Uśmiechnął się, poprawił maskę Śmierciożercy i wrócił do pracy nad planowaniem.

----

Zanim ktoś zwróci uwagę na indyjskich śmierciożerców, pamiętajcie że ta ogromna armia Voldemorta z ostatniej części skądś się wzięła.


Post został pochwalony 0 razy
Czw 13:09, 15 Wrz 2011 Zobacz profil autora
Alexzis
Moderator
Moderator



Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Post
jeszcze! jeszcze!


Post został pochwalony 0 razy
Czw 19:59, 15 Wrz 2011 Zobacz profil autora
Xandrel
Zaufany forumowicz
Zaufany forumowicz



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Ziom

Post
Dziś będzie nowy rozdział Wesoly właśnie tłumaczę go


Post został pochwalony 0 razy
Czw 20:33, 15 Wrz 2011 Zobacz profil autora
Xandrel
Zaufany forumowicz
Zaufany forumowicz



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Ziom

Post
Rozdział #6
------------
20 Stycznia, 1996
Uniwersytet w Phoenix
Phoenix, Arizona
Stany Zjednoczone Ameryki

------------

Profesor Darell McArthur pokręcił głową w szoku. Niektórzy ludzie nie mieli absolutnie żadnego smaku w modzie.
Prawda, widział kilka dzieciaków z tysiącami kolczyków i tatuaży w swej klasie ornitologicznej.
Ale jak nazwać ubiór z fioletową tiarą i zielonym, staromodnym płaszczem, zwłaszcza jak nosi go
dorosły mężczyzna który wyglądał na mającego około pięćdziesiąt lat?

Gdyby to był jakiś dzieciak, McArthur uznałby go za fana Dungeons&Dragons albo Władcy Pierścieni,
ale dorosły mężczyzna? Dziwne.

Po przerwie na kawę, wrócił do pracy nad bieżącym projektem. Kilka tygodni temu, dostał kopię
nagrania stworzonego podczas zdjęć w Londynie do reklamy na Super Bowl.
Nagranie to miało zawierać jakiegoś podobno nieznanego ptaka latającego nad Tamizą.
Ktoś z planu zdjęciowego, pracownik Blast Coli o nazwisku Stern posłał mu te nagranie w wypadku
gdyby to był nowo-odkryty gatunek ptaka. Nagranie było badane przez cały jego departament,
aż w końcu trafiło na jego biurko.

Pierwsze co McArthur zrobił to obejrzenie filmu. Rzeczywiście było tam „coś”, tak jak Stern twierdził.
Ten „ptak” przeleciał dokładnie nad łódką, więc trudno było go przeoczyć. Jednak, był słabo oświetlony
dlatego niezbyt można było powiedzieć co to jest. Posłał więc film do laboratorium w Scottsdale
gdzie być może zdołaliby zwiększyć kontrast. Miał nadzieję, że to polepszy obraz.

Nagranie wróciło do niego dzisiaj i leżało na biurku czekając na analizę.
Z ołówkiem w ręce McArthur włożył kasetę do projektora i wcisnął play.

Chłopcy z laboratorium dobrze się spisali. Wszystko było widoczne.
Kimkolwiek ten Stern był, nagrał film używając specjalnej kamery która nagrywała 48 klatek
na sekundę zamiast normalnych 24, wszystko po to by mieć jak najlepszą jakość.
To pozwoliło McArthurowi zobaczyć obiekt dokładnie i w całości.

Mężczyzna spojrzał na obraz i prawie parsknął śmiechem.

To był młody chłopiec na miotle. Wyglądało jakby dzieciak próbował przebrać się za czarodzieja.

To było oczywiste, ktoś sabotował nagranie. Pewnie jakiś dowcip. Prawdopodobnie ktoś na pokładzie
podczas kręcenia reklamy wywiesił zdjęcie czarodzieja na miotle by zepsuć nagranie.
Musiał od razu zadzwonić do Sterna i powiedzieć mu by nagrał od nowa scenę.

Spojrzał dokładniej na obraz by zobaczyć jak dokładnie dokonano tego sabotażu.
Oceniając po odległości którą dzieciak przebył między klatkami, chłopak podróżował z prędkością
przynajmniej 30 mil na godzinę szybciej niż łódka.

Zmarszczył brwi. To było niemożliwe. Jak do cholery ktoś byłby w stanie biec na łódce 30 mil na
godzinę? Był na kilku rejsach i nigdy nie widział samochodów na nich.

Jedynym wyjaśnieniem było to, że kawalarz wyskoczył spod łodzi na motorówce, umieścił zdjęcie na
tyczce lub czymś podobnym i pomachał nim przed kamerą.
Jednak, to wyjaśnienie również nie miało sensu. Gdyby tak było, to obraz byłby pełen wstrząsów.
A tymczasem nic takiego się nie działo.

Dalsza analiza filmu sprawiła, że jego krew niemal zamieniła się w lód.

Po pierwsze, nic nie trzymało miotły w powietrzu. Żadnych masztów, lin czy drążków. Nic.
To wyglądało jakby chłopak rzeczywiście latał. Ale to było nic w porównaniu do drugiej rzeczy.

Chłopak mrugnął w pewnym momencie. Zdjęcie lub kartonowa postać nie byłaby w stanie tego zrobić.
Co więcej, gdyby nagrywano to na żywo, nikt nie zauważyłby jak chłopak mruga ponieważ podróżował tak szybko i było ciemno.

Trzecia rzecz była najbardziej szokująca. Były to małe obiekty za chłopakiem.
Po bliższym przyjrzeniu się, McArthur zdał se sprawę, że to inni ludzie na miotłach.
Wcześniej ich nie było widać, bo było za ciemno, jednak po poprawieniu obrazu byli widoczni.

Byli może około 30 stóp od łodzi. Była pod nimi woda, powietrze nad nimi.
Zero łódek, paralotni czy czego innego. Nic.

McArthur nie wierzył własnym oczom. Był naukowcem i szukał innych wyjaśnień, nie miał nic.

Spojrzał na numer Sterna przed sobą. Czas zadzwonić do niego i powiedzieć mu coś co go zszokuje.

--------------------

Telefon zadzwonił w gabinecie Sterna i obdebrał go. -Tu Stern.

-Dzień dobry, panie Stern. Z tej strony Profesor McArthur z Uniwersytetu w Phoenix.
Właśnie obejrzałem pana nagranie. Jest dość...niespotykane.

Stern kiwnął głową. -Tak myślałem. Jaki to gatunek? Jest dość duży.

McArthur zawahał się. -Panie Stern, czy pan siedzi? Bardzo się pan zdziwi. Jako zachętę, zrobiłem
kopię filmu i posłałem go do departamentu antropologii, nie do biologi. Dla pewności, nagrywam tę
rozmowę.

Stern westchnął. -Departament antropologii?


-Tak, panie Stern. Co pan tu ma, przyrzekam na Boga w tej sprawie, to nastoletni chłopak na miotle.
Są za nim dwaj inni ludzie także na latających miotłach a także trochę dalej inni.
Żaden z nich nie ma źródła napędu czy innych rzeczy które sprawiały by latali.
I nie są to kartonowe wycinki, bo widziałem jak chłopak mrugnął.

Szczęka Sterna opadła. -Czyli co...czarownice?

-Dokładnie panie Stern. Niech mi pan uwierzy, jestem naukowcem. Nie umiem tego wyjaśnić.
Niech pan poczeka, ktoś wszedł do środ-

Nastała cisza, po której inny głos krzyknął „Obliviate!” i Stern usłyszał trzask błyskawicy.
Usłyczał jakieś inne głosy i w końcu McArthur wrócił do rozmowy.

McArthur brzmiał dziwnie. -Halo?

-Wciąż tu jestem, profesorze.

-Słucham? Kto mówi? - powiedział McArthur dziwnie.

To zszokowało Sterna. -David Stern, profesorze. Mówił pan o moim nagraniu. Powiedział pan, że
widział na dowód na obecność ludzi na miotłach na moim nagraniu.

-Jakim nagraniu? Jakie miotły?! Czy to jest jakiś kawał? Bo jeśli jest, to powiem rektorowi uczelni o
tym i będziesz w kłopotach jeśli jesteś tu studentem. Do widzenia!

Stern nie wiedział co o tym myśleć.

Obliviate? Co Obliviate oznaczało?

Miał nadzieję, że profesor nie miał żadnej amnezji czy czegoś takiego z szoku.
Może automatyczne nagranie rozmowy przypomniałoby mu o tej rozmowie.


Post został pochwalony 0 razy
Czw 21:17, 15 Wrz 2011 Zobacz profil autora
Xandrel
Zaufany forumowicz
Zaufany forumowicz



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Ziom

Post
A ponieważ jestem miły i fajny, daję dodatkowy rozdział dzisiaj Wesoly

Rozdział #7
------------
22 Stycznia, 1996
Kwatera Główna Blast Cola
Tempe, Arizona
Stany Zjednoczone Ameryki
------------


Isaac Sanders aż podskoczył gdy ktoś dotknął go w ramię. Odwrócił się i ujrzał Davida Sterna.

Twarz Sterna wyrażała absolutny szok i zdziwienie. Czy coś mu się stało? Czyżby problem z reklamą?
Zaraz się dowie pewnie.

Stern powiedział jedno zdanie. -Izzy, muszę z tobą pogadać na chwilę. Coś...dziwnego się stało o czym musisz wiedzieć.

Zmartwiony Sanders poszedł z Sternem do pustej sali konferencyjnej. Gdy tylko zamknął drzwi,
Sanders zaczął zadawać pytania. -Co się stało Dave? Jakiś wypadek? Nie wiedziałem cię w takim
stanie odkąd Misty została potrącona przez samochód.

Stern pokręcił głową. -Chodzi o tę reklamę. Mamy duży problem.

Sanders zaklnął. -Problem? Co się stało? Czyżby usunięto nam miejsce w ramówce czy coś takiego?
Myślałem, że mieliśmy potwierdzenie, że nasza reklama będzie pokazana w połowie drugiego kwadransu.

Głos Sterna się obniżył. -Nie chodzi o samą reklamę. Chodzi o tego ptaka który przeleciał nad kamerą
gdy filmowaliśmy w Londynie.

Sanders kiwnął głową. -Co z nim? Pamiętam go dobrze, myślałem, że wygląda jak dzieciak na miotle.

Stern wziął głęboki oddech. -Izzy, właśnie rozmawiałem przez telefon z profesorem z Uniwersytetu w Phoenix.
Pewnie pamiętasz, że posłałem kopię nagrania do ornitologa którego znam by sprawdził jaki to gatunek ptaka.
Profesor zrobił trochę badań i ulepszył jakość filmu. Doszedł do wniosków których nawet on nie był w stanie uwierzyć.

Zatrzymał się na chwilę. -Izzy, miałeś rację. To dzieciak na latającej miotle.

Sanders zaklął znowu. -O kura, ktoś nas sabotował. Pewnie Pepsi albo Coca...

Stern mu przerwał. -To nie sabotaż Izzy. Profesor był absolutnie przekonany, że widzimy tutaj
najprawdziwszego czarodzieja latającego na miotle. To była prawdziwa osoba, nie zdjęcie czy manekin, bo dzieciak mrugał.
Po drogue, były jeszcze inne osoby, widoczne za nim. Dodatkowo, nic nie wskazuje na to by
były podtrzymywane przez liny czy paralotnie. Oni latali, używając czegoś nieznanego nauce.

Sanders popatrzył na niego przez chwilę i wybuchnął śmiechem. -Dobre Dave, prawie mnie miałeś.
Stałeś się dobry w dowcipach i powiem-

Nagle przerwał gdy ujrzał wyraz twarzy Sterna. Mężczyzna był przerażony.
Szybko zatem przeprosił go za to, że mu przerwał i kiwnął głową by kontynuował.

Stern popatrzył na podłogę. -Stało się coś jeszcze. Coś co mnie martwi.
Widocznie społeczeństwo czarodziejów ukrywa się. I usuwają wszelkie dowody na ich istnienie.

Sanders rozszerzył oczy. -Co? Rozumiem, że chcą żyć w sekrecie ale nie widzę powodu by
usuwali dowody po sobie. Nie grozimy im. Jakie masz na to dowody?

Stern zamknął oczy. -W połowie rozmowy, profesor odszedł od telefonu bo ktoś wszedł do gabinetu.
Kilka sekund później, ktoś krzyknął „Obliviate!”. Gdy profesor wrócił, nie pamiętał naszej rozmowy
ani nawet kim jestem. Nie wiedział też nic o żadnej kasecie, nagraniu czy reklamie, a już na pewno
nic o czarodziejach na miotłach. Jakby jego wspomnienia zostały wykasowane.

Stern zamiklł.

-To słowo, „Obliviate”, brzmi podobnie do słowa 'oblivious' (niewiedza). To zupełnie jakby zaklęcie,
czy coś takiego, mające na celu wymazywanie wspomnień.

Sanders aż usiadł. -Chcesz mi powiedzieć, że ta inna osoba, rzuciła na profesora czar, który
sprawił, że zapomniał co zobaczył, a następnie uciekła z wszystkimi dowodami?

-Tak myślę Izzy. Jednak, nie jestem pewien czy zdołał zabrać kasetę. Podobno profesor dostarczył
ją do innego departamentu, do antropologów. By mogli zbadać te sprawę z wiedźmami, zanim
zadzwonił do mnie. Nie mam pojęcia czy ten czarodziej poszedł także do nich.

Sanders mruknął. -Zaraz. Jeśli ten koleś chce wymazać dowody, dlaczego nie wymazał tobie wspomnień?

-Widocznie musi być obecny fizycznie obok mnie by rzucić czar. W końcu tak to działa w filmach.
Jednak, z pewnością będzie nas szukał. Możemy być w niebezpieczeństwie.
Musimy dać im jakiś znak, że jesteśmy pokojowo nastawieni i nikomu nie powiemy.

Sanders popatrzył przez okno i postukał palcami po parapecie. -Uh, Dave, jeśli to co mówisz jest
prawdą, to sekret i tak wyjdzie na jaw za tydzień. Ci czarodzieje będą mieli większe kłopoty.

Stern nie rozumiał. -Za tydzień czemu...

Nagle zajarzył i złapał się za głowę. -O mój boże. Super Bowl. Tę reklamę zobaczą setki milionów
ludzi na całym świecie. Za tydzień cały świat będzie wiedział, że czarodzieje istnieją.
Oceniając po tym jak serio traktują swoją prywatność, podejrzewam, że nie będą szczęśliwi.
A nieszczęśliwi czarodzieje nie bywają mili.

Sanders znów popatrzył przez okno. -Jest jakiś sposób by anulować reklamę? Może nagrać od nowa?

-Niestety nie. Termin wycofania się był w zeszłym miesiącu. Jeśli chcemy anulować, to prezes mnie zabije.

Sanders zagwizdał. -Niech zatem bóg ma nas w swej opiece.

Stern kiwnął głową. -Oby, mam nadzieję.


Post został pochwalony 0 razy
Czw 22:57, 15 Wrz 2011 Zobacz profil autora
Alexzis
Moderator
Moderator



Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Post
czekam i czekam na nowy rozdział o tu ni huhu! xD Half, dajesz nowy! Razz


Post został pochwalony 0 razy
Nie 12:21, 25 Wrz 2011 Zobacz profil autora
Xandrel
Zaufany forumowicz
Zaufany forumowicz



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Ziom

Post
Dam, dam Razz dziś nie bo jest niedziela i jestem w ciekawym stanie, ale jutro bezproblemowo


Post został pochwalony 0 razy
Nie 22:13, 25 Wrz 2011 Zobacz profil autora
Xandrel
Zaufany forumowicz
Zaufany forumowicz



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 1006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Ziom

Post
Rozdział #8
------------
25 Stycznia, 1996
Dine Centrum Szamanizmu i Czarodziejstwa
Czwarta Mesa, Rezerwat Navajo, Arizona
Stany Zjednoczone Ameryki
------------

DINE CENTRUM SZAMANIZMU I CZARODZIEJSTWA
RAPORT W SPRAWIE NARUSZENIA STATUTU TAJEMNICZOŚCI

Numer Sprawy: US-SW-003266
Agent Obliviacyjny: Alexander Silny Niedźwiedź Parkman
Data Otwarcia: 17/01/96
Poziom Niebezpieczeństwa: Słabo-Średni

KRÓTKI OPIS NARUSZENIA I STATUS
---------------------------------------------------
Czwarta Mesa stała się świadoma incydentu w Środę, 17 Stycznia.
Detektory Naruszenia w okolicy Phoenix, zaczęły odbierać dużą ilość podekscytowanych komentarzy
na temat czarownic i czarodziejów, w bardzo krótkim czasie i w bardzo skoncentrowanym terenie.
Po krótkiej konsultacji, Szaman Silny Niedźwiedź został wysłany by zbadać sprawę.

Szaman Silny Niedźwiedź jest zaznajomiony z nowoczesną mugolską technologią, co bardzo
pomogło w opanowaniu tego naruszenia. Jest także pełnokrwistym Szamanem Dine, najwyższej
rangi a także ma wysokie doświadczenie w Obliviatowaniu (proszę odnieść się do spraw oznaczonych: US-SW-003132, US-SW-003200, oraz US-CA-010585).

Silny Niedźwiedź był w stanie odkryć dokładne położenie komentarzy.
Okazało się, że były skupione na laboratorium filmowym w Scottsdale.
Wyposażony w Pelerynę Niewidkę, zinfiltrował budynek.

Ludzie w tym laboratorium otrzymali niedawno kasetę video do polepszenia obrazu.
Kaseta ta, została do nich wysłana przez profesora Darella McArthura z Uniwersytetu w Phoenix.
Profesor McArthur jest biologiem który specjalizuje się w ornitologi oraz epidemiach roznoszonych przez ptactwo.

Oceniając po komentarzach które Silny Niedźwiedź podsłuchał, laboratorium niedawno
przetworzyła kasetę video która podobno zawierała nagranie trzech czarodziejów na latających
miotłach w okolicach Londynu w Wielkiej Brytanii.
Po konsultacji z Brytyjskim Ministrem Magii, Korneliuszem Knotem, Silny Niedźwiedź odkrył
że ci czarodzieje to najprawdopodobniej: Harry Potter, lat 15, Alastor Moody, lat 62 oraz Remus Lupin, lat 34.

Potter obecnie jest uczniem w Hogwarcie, mieszkając w domu Gryffindora.
Został on ostatnio oskarżony o użycie magii poza szkołą. Moody i Lupin są obaj Aurorami i
członkami Zakonu Feniksa. Obaj byli zatrudnieni jako nauczyciele Obrony Przed Czarną Magią
w Hogwarcie. Jednak obaj byli zmuszeni opuścić szkołę z powodu klątwy nałożonej na tę posadę
przez Lorda Voldemorta wiele lat temu. Lupin okazał się wilkołakiem i zrezygnował.
Moody natomiast był zakładnikiem Bartemiusza Croucha Juniora, znanego Śmierciożercy.
Crouch wtedy to przejął miejsce Moody'ego używając eliksiru wielosokowego.

Silny Niedźwiedź natychmiast wkroczył do akcji, obszedł cały budynek, Obliviatując każdego kogo spotkał.
Sprawdził telefony i zapisy w komputerach i twierdzi, że udało mu się powstrzymać naruszenie w tym rejonie.
Jednak, nie był w stanie odzyskać kasety z nagraniem, która została wysłana przez McArthura.

Obliviator odwiedził wtedy biuro profesora w Uniwersytecie w Phoenix, zastając go rozmawiającego przez telefon.
Silny Niedźwiedź Obliviatował McArthura, poczekał aż zakończy rozmowę i następnie sprawdził nagranie rozmowy oraz emaile profesora.
Nagranie rozmowy pokazało, że ostatnią osobą z którą rozmawiał McArthur, był David Stern,
pracownik Korporacji Blast Cola w Tempe.
Wykasował wtedy on nagranie rozmowy i udał się by Obliviatować Sterna.

Silny Niedźwiedź jest obecnie w trakcie poszukiwania tego mężczyzny.
Nie było go w domu gdy Silny Niedźwiedź przybył tam dwudziestego-drugiego.
Jednakże, używając tej okazji, Obliviator przeszukał mieszkanie Sterna w poszukiwaniu kasety,
nie znalazł jej.
Przyjął zatem tezę, że Stern wysłał ją komuś innemu.

[Przypis autora: my oczywiście wiemy, że Silny Niedźwiedź się myli.
To McArthur posłał kasetę antropologom, to powinno go zmylić...na odpowiednio długi czas Wink ]


Dochodzenie wciąż trwa. Silny Niedźwiedź planuje Obliviatować każdego kto wszedł w kontakt z
kasetą, a także każdego z kim Stern się komunikował.
Magiczne podsłuchy na liniach telefonicznych zostały również aktywowane.

NAJNOWSZY DODATEK
------------------
Silny Niedźwiedź donosi iż wierzy, że szybko zakończy tę sprawę.
Planuje Obliviatować Sterna jak najszybciej się da. Możliwe również, że konieczne będzie
Obliviatowanie wszystkich pracowników Blast Coli, a także całej społeczności mugolskiej w okolicach korporacji.

Jedyną rzeczą, którą Silny Niedźwiedź się przejmuje, to możliwość, że kaseta została skopiowana.
W takim wypadku, może być wymagane wsparcie dodatkowych Obliviatorów.
Na szczęście, wie jakie kroki ma teraz podjąć i wierzy, że odzyska te kasetę przed Pierwszym Lutym.

Silny Niedźwiedź proponuje by ten incydent został podniesiony na poziom Poważne Ryzyko.
Jeśli jednak możliwość kopii kasety zostanie usunięta, zaleca zamknięcie sprawy.

Następny Dodatek zostanie wysłany 30 Stycznia, 1996.

[Przypis Autora: czyli dwa dni po Super Bow. Za późno stary!]


Post został pochwalony 0 razy
Pon 17:21, 26 Wrz 2011 Zobacz profil autora
Morrigan
Co ja tu robie???
Co ja tu robie???



Dołączył: 04 Lis 2011
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Laska

Post
Hahaha. No takiego podejścia do sprawy jeszcze nie było. Oryginalne. Zachęcające.
Tłumacz dalej.


Post został pochwalony 0 razy
Pią 20:44, 04 Lis 2011 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum Hp0 Strona Główna » Literatura i Komiksy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin